niedziela, 11 grudnia 2016

1. "Czasem trzeba coś stracić, aby zyskać coś lepszego."

*Piechocki*
Po telefonie do Natalki pomogłem ojcu w wymyśleniu sposobu aby ją przekonać do przeprowadzenia się tutaj i pracowania w Skrze jako fotograf. Następnie musiałem pojechać na trening. Blain jak zawsze nie dawał nam ani trochę luzu. Po męczących dwóch godzinach miałem trochę chwili wolnej. A tak dokładniej to następny trening miałem o 19:30. Wchodząc do mieszkania, rzuciłem torbę na podłogę i poszedłem do kuchni zrobić sobie kawę. Nie zdążyłem nawet upić łyka napoju kiedy zadzwonił telefon. Na ekranie pojawił sie nieznany numer. W takich sytuacjach raczej nie odbieram ale czułem, że coś sie stało i muszę odebrać. Na nieszczęście moje przypuszczenia okazały sie prawdziwe.
- Słucham?-zapytałem.
- Cześć. Jestem przyjaciółką Natalii. Wiem, że jestes siatkarzem i pewnie nie masz czasu ale Natka cie potrzebuje. Jest w szpitalu a z tego co mi mówiła to jesteś jej jedyną rodziną. Mógłbyś przyjechać?-powiedziała rozczęsiona dziewczyna.
- Gdzie mam przyjechać?
- Na Adama Bochenka 12.
- Bedę za jakieś trzy godziny.-rozłączyłem się po czym napisałem sms'a do trenera, że nie będzie mnie na wieczornym treningu. Bez chwili namysłu wyszedłem z mieszkania i wsiadłem do samochodu. Jeszcze nigdy nie przebyłem drogi z Bełchatowa do Krakowa w tak szybkim czasie.  Zaparkowałem przed szpitalem. Opuściłem pojazd, po czym dosłownie wbiegłem do budynku. Uświadomiłem sobie, że nie wiem w której sali leży Natka. Podszedłem do jednej z pielęgniarek.
- Dzień dobry czy wie pani w której sali leży Natalia Piechocka?- uprzejmie zapytałem.
- A mogę wiedzieć kim pan dla niej jest?-zapytała poprawiając okulary.
- Kuzynem.-szybko odpowiedziałem. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem.
- Sala numer 16.- odpowiedziała pielęgniarka i poszła w swoim kierunku. Po paru minutach szukania odnalazłem odpowiednią salę. Na krześle przed salą siedziała zapłakana dziewczyna. Miała blond włosy które sięgały jaj do ramion, jasną cerę a na nosie spoczywały czarne okulary. Tak na oko mogła mieć 170 cm. Domyśliłem się, że to ona do mnie dzwoniła. Chwila Natka mi kiedyś o niej wspominała. Jak ona miała na imię? Już wiem! Marta!
- Cześć ty pewnie jesteś Marta?- niepewnie zacząłem. Blondynka popatrzyła na minie. Miała piękne niebieskie oczy a na nosie i w jego okolicach widniało parę piegów.
- Tak. A ty to pewni Kacper. Natka wiele o tobie mówiła.-dziewczyna delikatnie podniosła kąciki ust. W tym momencie z sali wyszedł lekarz.
- Dzień dobry. Jestem kuzynem pacjentki, czy mógłbym wiedzieć co z nią?- odezwałem się.
- Hm. Nie jest najlepiej. Na razie czekamy aż się wybudzi. Potem musimy wykonać dokładniejsze badania, ale już teraz mogę stwierdzić, że nie będzie mogła żyć tak jak kiedyś.-odpowiedział doktor.
- To znaczy?-dopytywałem.
- To znaczy zero treningów.- odparł lekarz.
- A czy mogę do niej wejść?- zapytałem na koniec.
- Oczywiście. Muszę pana przeprosić ale mam ważne sprawy. Do widzenia.-odwrócił się i poszedł.
- Do widzenia.- nie zwracając uwagi na przyjaciółkę Natki, wszedłem do sali. Kidy moim oczom ukazał się widok dziewczyny przypiętej do tych wszystkich sprzętów, aż serce mi stanęło. Jej opalona cera wyglądała tak blado. Uśmiech który nie z chodził jej z twarzy nawet po śmierci matki, teraz nie było po nim śladu. Długie, brązowe włosy, które przy każdym jej ruchu przyciągały wzrok niejednego faceta, były takie bez wyrazu. Usiadłem na krześle, które znajdowało się niedaleko jej łóżka. Dotknąłem jej dłoni. Była taka blada, zimna. Kiedy pomyślałem, że ona może już się nie obudzić, łzy napłynęły do moich oczu. Pozwoliłem im spływać po moich policzkach. Natalka była jedyną osobą na tym świecie, której zwierzałem się ze wszystkiego. Nie dość, że wiedziała o mnie wszystko   , to na dodatek jako jedyna widziała mnie płaczącego. Przy niej nie bałem się być sobą, dać upust moim emocją. Z rozmyśleń wyrwało mnie wibrowanie mojego telefonu. Sprawdziłem kto dzwoni. Na ekranie widniał numer ojca. Przeciągnąłem zieloną słuchawkę.
- Cześć tato, coś się stało?-zapytałem.
- Ty się jeszcze pytasz?! Za niedługo mecz a ty piszesz do Blaina, że nie będzie cię na treningu! Mogę wiedzieć co ci odwala?-ojciec wyraźnie się wkurzył. Jestem tylko ciekaw jak długo będzie mnie tak kontrolować.
- Jestem w Krakowie.
- W Krakowie?!
- Tak, ale...-przerwał mi ojciec.
- Nie ma żadnego ale! Masz natychmiast wracać do Bełchatowa!
- Po pierwsze trener ma jeszcze Milczarka. Po drugie Natalka jest w szpitalu.
- Jak to jest w szpitalu?- zapytał z niepokojem ojciec.
- Z tego co wiem potrącił ją samochód. Obecnie jest w śpiączce, kiedy już się wybudzi będzie potrzebowała pomocy więc zabieram ją do siebie. Zapomniałbym będzie trzeba zająć jej czymś czas, ponieważ nie będzie mogła grać.
- Z jednej strony to dobrze.
- Co?!
- No wiesz teraz na 99% przyjmie moją ofertę.
- Tobie tylko jedno w głowie.
- No co, trzeba łapać okazje.
- Dobra ja kończę.-rozłączyłem się. Już miałem usiąść kiedy rozległ się przeraźliwy dźwięk, który oznaczał jedno. Do sali wbiegł lekarz i wyprosił mnie z pomieszczenia. Wyszedłem z pomieszczenia. Na korytarzu czekała Marta.
- Co się dzieje?- zapytała. Nic nie powiedziałem tylko spuściłem  głowę. Dziewczyna natychmiast się rozpłakała. Mocno ją do siebie przytuliłem. Muszę przyznać, że dziewczyna od razu mi się spodobała. Mam nadzieję, że po tym wydarzeniu utrzymamy kontakt.
- Uspokój się, wszystko będzie dobrze.-starałem się ją pocieszyć.
- Już nic nie będzie dobrze. Ona już nie może grać. Razem byłyśmy nie do pokonania, snułyśmy plany na przyszłość. Reprezentacja Potem wygrać ME, MŚ a może i IO. Wiedziałam, że razem damy radę. A teraz? Co ja bez niej zrobię?- Marta wtuliła się we mnie.
- Natka zawsze będzie cię wspierać, po prostu nie może grać, ale to nic nie zmienia.-odsunąłem ją i spojrzałem w jej piękne oczy.
- To wszystko zmienia.-dziewczyna odwzajemniła spojrzenie.- Mam prośbę. Jak Natalka w końcu się wybudzi i wyjdzie ze szpitala, zabierz ją do Bełchatowa. Nie mogę pozwolić aby w tych chwilach była sama.
- Dobrze ale mam jeden warunek. Będziesz nas często odwiedzać.- dziewczyna tylko się uśmiechnęła. jej uśmiech był tak piękny, że również się uśmiechnąłem.- Idź do domu i odpocznij jak będę coś wiedział to zadzwonię.- blondynka zrobiła to o co ją poprosiłem. Niedługo po jej wyjściu podszedł do mnie lekarz.
- Udało nam się przywrócić panią Natalię do żywych. Niestety dalej jest w śpiączce.-poinformował mnie i poszedł gdzieś. Wszedłem do sali jednocześnie dzieląc się z Martą dobrą nowiną. Usiadłem obok łóżka i nawet nie wiem kiedy usnąłem.

4 dni później
Jestem w Krakowie od czterech dni. Codziennie chodzę do Natalii aby sprawdzić czy coś się zmieniło. Właśnie wchodziłem do sali w której leży moja kuzynka aby zmienić się z Martą. Blondynka spała na krześle. Tak słodko wyglądała kiedy spała. ~Kacper opamiętaj się. Nie przyszedłeś tu na podryw tylko do kuzynki.~ skarciłem się w myślach. Podszedłem do dziewczyny.
- Wstawaj śpiochu.-szepnąłem jej do ucha.
- Jeszcze chwileczkę.-odwróciła głowę.
- Wstawaj, bo nie dostaniesz śniadania.- dziewczyna natychmiast otworzyła oczy, a ja zacząłem się śmiać.
- Kacper ładnie tak sobie żarty robić?-zapytała oburzona. Ja tylko się uśmiechnąłem. Rozmawialiśmy na różne tematy. Kiedy usłyszeliśmy czyjś głos.
- Co się stało?-cicho zapytała się Natalia.
- Natka nareszcie się wybudziłaś.- Marta aż skakała z radości.
- Natka chodzi o to, że miałaś wypadek, byłaś w śpiączce i raz prawie zawitałaś na tamtym świecie.- wyjaśniłem w skrócie.

* Natalia*
Obudziłam się w szpitalu z okropnym bólem głowy. W pomieszczeniu byli również Kacper i Marta. Jak oni słodko razem wyglądają.
- Co się stało?-z trudem zapytałam.
- Natka nareszcie się wybudziłaś.- widać, że długo musiałam być nieprzytomna bo Marta, aż skakała z radości
- Natka chodzi o to, że miałaś wypadek, byłaś w śpiączce i raz prawie zawitałaś na tamtym świecie.-wyjaśnił mi kuzyn.
- Kacper idź po lekarza.-powiedziała moja przyjaciółka. Kiedy chłopak wyszedł musiałam zadać jej to pytanie.
- Marta to kiedy będziesz już moją rodziną?
- O co ci chodzi?-zapytała zdezorientowana.
- Widzę jak na siebie patrzycie.-uśmiechnęłam się a blondynka aż się zaczerwieniła. Do sali wszedł Piechocki z lekarzem.
-Witam panią. Widzę, że już się wybudziłaś. Jak się czujesz?-zapytał lekarz.
- Całkiem dobrze, tylko strasznie boli mnie głowa.-odpowiedziałam.
- To całkiem normalne po wybudzeniu.-odpowiedział.- Wykonamy jeszcze parę badań, ale nie widzę przeciwskazań abyś jutro wyszła do domu.-uśmiechną się w moją stronę.
- Dziękuję bardzo.-odwzajemniłam gest. Było już późno. Z trudem przekonałam siatkarzy aby poszli odpocząć. Kiedy byłam sama dużo myślałam nad tym co mnie spotkało. Kacper powiedział mi już, że nie mogę grać. Wcześniej nie wyobrażałam sobie życia bez treningów. Ale co ja mogę zrobić. Widocznie tak miało być. Czasem trzeba coś stracić, aby zyskać coś lepszego. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


Witajcie daje wam do oceny nowy rozdział.
Wiem długo musieliście czekać ale mam nadzieję, że mnie za to nie zabijecie.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.     

niedziela, 4 grudnia 2016

Prolog

Obudził mnie przeraźliwy dźwięk budzika. Wyłączyłam go i przetarłam zaspane oczy.  Sprawdziłam która jest godzina. 7:00 za godzinę mam trening.
-Trzeba wstawać.-powiedziałam sama do siebie. Leniwie zwlekłam się z łóżka i poszłam w stronę łazienki. Zrobiłam poranną toaletę i wyszłam z pomieszczenia. Wróciłam do swojego pokoju i podeszłam do szafy. Stałam przed nią chyba z 10 minut ale w końcu udało mi się wybrać ubrania.
Wyciągnęłam z szafy czarne jeansy z dziurami na kolanach i szary sweterek. Następnie zrobiłam delikatny makijaż oraz z pięłam włosy w kucyka. Miałam zamiar iść do kuchni kiedy zadzwonił mój telefon. Nie sprawdzając kto dzwoni przesunęłam zieloną słuchawkę.
- Słucham?
- Cześć kuzyneczko.-usłyszałam radosny głos Kacpra Piechockiego.
- Cześć co słychać?-zapytałam mojego ukochanego kuzyna. Tak w ogóle to on i jego ojciec byli jedyną rodziną jaka mi została. Nie licząc ojca który zostawił mnie i matkę jak miałam 2 lata.
- Wszystko dobrze. Lepiej opowiadaj co u ciebie.
- A co ma być. Właśnie szykuję się na trening.
- To nie będę ci dłużej przeszkadzać tylko mam jedno pytanie.
- Wal śmiało.-zachęciłam siatkarza.
- Wpadniesz do nas na święta?
- Nie chcę wam przeszkadzać.
- Jesteś moją ulubioną kuzynką oraz jedyną i ulubioną siostrzenicą mojego ojca, naprawdę myślisz, że będziesz nam przeszkadzać?
- No nie wiem.
- Natalka nie widzieliśmy się cztery lata. No proszę.
- Widzę, że nie dasz mi spokoju.
- Masz rację.-wiedziałam, że Kacper właśnie teraz jeszcze bardziej zaczął się uśmiechać.
- No dobra przyjadę. Muszę kończyć pa.
- Pa.-rozłączyłam się po czym ruszyłam w kierunku kuchni. Zjadłam śniadanie, ubrałam kurtkę i buty. Zarzuciłam torbę i wyszłam z mieszkania. Doszłam do przystanku i czekałam na autobus. Jak zawsze musiał się kwadrans spóźnić. Nie ma to jak komunikacja miejska w Krakowie. Czemu ja jeszcze nie kupiłam sobie samochodu? Po trzydziestu minutach byłam już albo raczej dopiero w Wieliczce. Ruszyłam w stronę kampusu gdzie miałam mieć trening. Weszłam do szatni. Za czym zdążyłam cokolwiek zrobić byłam juz w objęciach mojej przyjaciółki.
- Cześć Marta.-powiedziałam kiedy dziewczyna wreszcie mnie puściła.
- Nareszcie jesteś. Masz pięć minut.-powiedziała blondynka.
- Tak jest kapitanie.-zasalutowałam. Widząc to Marta wybuchnęła śmiechem. Po chwili razem z resztą dziewczyn dołączyłyśmy do niej. Po pięciu minutach wszystkie byłyśmy na boisku.
- Witam piękne panie.-usłyszałyśmy trenera.
- Witamy naszego najprzystojniejszego trenera.-powiedziała Maryla (nasza rozgrywająca).
- Niestety muszę się z tobą zgodzić.-uśmiechną się trener.
- Dlaczego niestety?-zapytałam.
- Bo nie znajdziecie nikogo równie przystojnego i będziecie musiały zadowolić się jakimiś przeciętniakami.-wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem.- Koniec tego dobrego moje panie. Czas zacząć trening.-powiedział trener. Po dwu godzinnych męczarniach weszłyśmy do szatni. Mimo iż byłyśmy wyczerpane poczucie humoru nas nie opuściło.
- Laski muszę stwierdzić, że jeśli dalej tak będziemy grać to nie tylko wejdziemy do Orlenligi ale i ją wygramy.-odezwała sie Marta (atakująca i kapitan).
- Z tobą na ataku, Natalką i Gabrysią na przyjęciu, Marylą na rozegraniu, Julką jako libero oraz Olą i Julka K. na środku to na pewno.-skomentowała Kinga (rezerwowa przyjmująca).
- Co ty taka pesymistka. Gdyby się dało to wszystkie byłybyśmy w pierwszym składzie.-powiedziałam.
- No na pewno.-odburknęła Kinga.
- O co ci chodzi?
- O to, że trener widzi tylko waszą siódemkę żadna inna się nie liczy.
- To nie prawda. Trener traktuje nas wszystkie tak samo.
- No jasne. Tak na prawdę jesteś w szóstce bo twój wujaszek jest prezesem Skry. Tak naprawdę powinnaś parkiet czyścić.
- Jeśli masz coś do mnie trudno mam to w dupie ale od reszty dziewczyn wara.
- Bo co tatusiem mnie postraszysz? Zapomniałam olał cie bo już nie mógł na ciebie patrzeć.
- Przesadziłaś.-wymierzyłam cios prosto w nos dziewczyny.
- Pójdę z tym do trenera i to będzie koniec twojego grania w tym klubie.
- A idź sobie, mam do gdzieś.-wyszłam z szatni a następnie budynku. szłam spokojnym krokiem na przystanek kiedy dogoniła mnie Marta.
- Natka ona tak nie myśli.-zaczęła bronić Kingę.
- Nie Marta ona właśnie tak myśli. Tylko co ja jej zrobiłam, że tak mnie nienawidzi?-zapytałam przyjaciółki. Dziewczyna chciała odpowiedzieć ale nie wiedziała jak. Zresztą i tak nie miałam ochoty drążyć tej sprawy. Zmieniłam temat. Przez połowę drogi jechałyśmy razem po czym blondynka wysiadła na swoim przystanku a ja jechałam dalej. Wysiadłam dwa przystanki wcześniej bo musiałam kupić jeszcze parę rzeczy. Przechodziłam przez pasy kiedy poczułam przeraźliwy ból. Potem zapanowała ciemność.

Witam was w nowym opowiadaniu.
Wiem, że nie umiem pisać prologów ale mam skrytą nadzieję, że wam się spodobało.