-Trzeba wstawać.-powiedziałam sama do siebie. Leniwie zwlekłam się z łóżka i poszłam w stronę łazienki. Zrobiłam poranną toaletę i wyszłam z pomieszczenia. Wróciłam do swojego pokoju i podeszłam do szafy. Stałam przed nią chyba z 10 minut ale w końcu udało mi się wybrać ubrania.
Wyciągnęłam z szafy czarne jeansy z dziurami na kolanach i szary sweterek. Następnie zrobiłam delikatny makijaż oraz z pięłam włosy w kucyka. Miałam zamiar iść do kuchni kiedy zadzwonił mój telefon. Nie sprawdzając kto dzwoni przesunęłam zieloną słuchawkę.
- Słucham?
- Cześć kuzyneczko.-usłyszałam radosny głos Kacpra Piechockiego.
- Cześć co słychać?-zapytałam mojego ukochanego kuzyna. Tak w ogóle to on i jego ojciec byli jedyną rodziną jaka mi została. Nie licząc ojca który zostawił mnie i matkę jak miałam 2 lata.
- Wszystko dobrze. Lepiej opowiadaj co u ciebie.
- A co ma być. Właśnie szykuję się na trening.
- To nie będę ci dłużej przeszkadzać tylko mam jedno pytanie.
- Wal śmiało.-zachęciłam siatkarza.
- Wpadniesz do nas na święta?
- Nie chcę wam przeszkadzać.
- Jesteś moją ulubioną kuzynką oraz jedyną i ulubioną siostrzenicą mojego ojca, naprawdę myślisz, że będziesz nam przeszkadzać?
- No nie wiem.
- Natalka nie widzieliśmy się cztery lata. No proszę.
- Widzę, że nie dasz mi spokoju.
- Masz rację.-wiedziałam, że Kacper właśnie teraz jeszcze bardziej zaczął się uśmiechać.
- No dobra przyjadę. Muszę kończyć pa.
- Pa.-rozłączyłam się po czym ruszyłam w kierunku kuchni. Zjadłam śniadanie, ubrałam kurtkę i buty. Zarzuciłam torbę i wyszłam z mieszkania. Doszłam do przystanku i czekałam na autobus. Jak zawsze musiał się kwadrans spóźnić. Nie ma to jak komunikacja miejska w Krakowie. Czemu ja jeszcze nie kupiłam sobie samochodu? Po trzydziestu minutach byłam już albo raczej dopiero w Wieliczce. Ruszyłam w stronę kampusu gdzie miałam mieć trening. Weszłam do szatni. Za czym zdążyłam cokolwiek zrobić byłam juz w objęciach mojej przyjaciółki.
- Cześć Marta.-powiedziałam kiedy dziewczyna wreszcie mnie puściła.
- Nareszcie jesteś. Masz pięć minut.-powiedziała blondynka.
- Tak jest kapitanie.-zasalutowałam. Widząc to Marta wybuchnęła śmiechem. Po chwili razem z resztą dziewczyn dołączyłyśmy do niej. Po pięciu minutach wszystkie byłyśmy na boisku.
- Witam piękne panie.-usłyszałyśmy trenera.
- Witamy naszego najprzystojniejszego trenera.-powiedziała Maryla (nasza rozgrywająca).
- Niestety muszę się z tobą zgodzić.-uśmiechną się trener.
- Dlaczego niestety?-zapytałam.
- Bo nie znajdziecie nikogo równie przystojnego i będziecie musiały zadowolić się jakimiś przeciętniakami.-wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem.- Koniec tego dobrego moje panie. Czas zacząć trening.-powiedział trener. Po dwu godzinnych męczarniach weszłyśmy do szatni. Mimo iż byłyśmy wyczerpane poczucie humoru nas nie opuściło.
- Laski muszę stwierdzić, że jeśli dalej tak będziemy grać to nie tylko wejdziemy do Orlenligi ale i ją wygramy.-odezwała sie Marta (atakująca i kapitan).
- Z tobą na ataku, Natalką i Gabrysią na przyjęciu, Marylą na rozegraniu, Julką jako libero oraz Olą i Julka K. na środku to na pewno.-skomentowała Kinga (rezerwowa przyjmująca).
- Co ty taka pesymistka. Gdyby się dało to wszystkie byłybyśmy w pierwszym składzie.-powiedziałam.
- No na pewno.-odburknęła Kinga.
- O co ci chodzi?
- O to, że trener widzi tylko waszą siódemkę żadna inna się nie liczy.
- To nie prawda. Trener traktuje nas wszystkie tak samo.
- No jasne. Tak na prawdę jesteś w szóstce bo twój wujaszek jest prezesem Skry. Tak naprawdę powinnaś parkiet czyścić.
- Jeśli masz coś do mnie trudno mam to w dupie ale od reszty dziewczyn wara.
- Bo co tatusiem mnie postraszysz? Zapomniałam olał cie bo już nie mógł na ciebie patrzeć.
- Przesadziłaś.-wymierzyłam cios prosto w nos dziewczyny.
- Pójdę z tym do trenera i to będzie koniec twojego grania w tym klubie.
- A idź sobie, mam do gdzieś.-wyszłam z szatni a następnie budynku. szłam spokojnym krokiem na przystanek kiedy dogoniła mnie Marta.
- Natka ona tak nie myśli.-zaczęła bronić Kingę.
- Nie Marta ona właśnie tak myśli. Tylko co ja jej zrobiłam, że tak mnie nienawidzi?-zapytałam przyjaciółki. Dziewczyna chciała odpowiedzieć ale nie wiedziała jak. Zresztą i tak nie miałam ochoty drążyć tej sprawy. Zmieniłam temat. Przez połowę drogi jechałyśmy razem po czym blondynka wysiadła na swoim przystanku a ja jechałam dalej. Wysiadłam dwa przystanki wcześniej bo musiałam kupić jeszcze parę rzeczy. Przechodziłam przez pasy kiedy poczułam przeraźliwy ból. Potem zapanowała ciemność.
Witam was w nowym opowiadaniu.
Wiem, że nie umiem pisać prologów ale mam skrytą nadzieję, że wam się spodobało.
Hejka 💕 Jak widzę zaczynasz z grubej rury, oczywiście bardzo mi się to podoba. A teraz o prologu. Będzie ciekawie, bo jest Piechocki. A ta dziewczyna, to normalnie... nienawidzę takich typiar, naprawdę jak bym złapała to bym kudły powyrywała.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny
Czekam na kolejny
Pozdrawiam i weny życzę
Buziak 💕
Magdzinska_volley
Podoba się i to bardzo. <3
OdpowiedzUsuńCzekam na 1.
Buziaczki. ;***